W południe tego dnia wyznaczona została msza polowa na placu Katedralnym dla całego nowo utworzonego wojska polskiego, włącznie z POW, batalionem warszawskim oraz sporym zastępem Polaków oficerów armii austriackiej, którzy zgłosili się do służby i cały szereg spośród nich został już przez Śmigłego wprzęgnięty do prac) w tworzącym się ministerstwie i sztabie. Hotel, w którym kwaterowaliśmy, znajdował się w pobliżu katedry. Gen. Olszewski przez okno swego pokoju mógł widzieć przeciągające oddziały i słyszeć echa odbywającej się na placu Katedralnym uroczystości.
Gdy po zakończeniu tej uroczystości, wróciłem do kwatery, otrzymałem zaproszenie do gen. Olszewskiego. [...] Poprosił mnie o wyjaśnienia i informacje, co się dzieje. Zapytał, co to za oddziały wojskowe przeciągały ulicą i dokąd zmierzały. Otrzymawszy odpowiedź, zapytał się, kto odbierał przysięgę i czy to była przysięga kościelna. Gdy powiedziałem mu, że przysięgę po mszy polowej odbierał kanonik wyznaczony przez biskupa, po czym odbył się przegląd przez gen. Śmigłego i defilada przed nim — generał upewnił się jeszcze, czy rzeczywiście grano hymn narodowy, którego dźwięki do niego doszły. Wysłuchawszy wszystkich moich wyjaśnień, powiedział mi gen. Olszewski: „Więc, panowie, tę swoją rewolucję tak jakoś po katolicku i po narodowemu robicie. To chyba mogę wierzyć, że wy z bolszewikami nie macie nic wspólnego”. Oczywiście z całego serca zapewniałem zacnego generała, że tego obawiać się nie potrzebuje.
W ten sposób powstał i objął władzę pierwszy, niezależny od okupantów rząd, którego władza rozciągała się na okupację austriacką. W Krakowie już w dniu 1 listopada, a w Cieszynie bodajże o dwa dni wcześniej powstały zaczątki władzy polskiej, również ograniczone terytorialnie i niesięgające nawet w tytule po prerogatywy rządu.
Lublin, 10 listopada
Bogusław Miedziński, Wspomnienia, „Zeszyty Historyczne" 1976, z. 37, Paryż 1976.
Kochany Generale!
Chcę słów parę napisać przed pańską ofensywą na Dniepr. Jest ona tak pomyślana, by szła równocześnie z uderzeniem Śmigłego na Kijów. Śmigły już obecnie stoi na Zdwiżu i Fastowie, prawdopodobnie dojdzie i północną grupą do Zdwiża: ma zamiar zaczynać w nocy, tak by Irpeń łamać tuż nad ranem i zaskoczyć ich nocną jeszcze porą. Liczy na to, że w ten sposób złapie jeszcze mosty.
Parę słów o doświadczeniach dotychczasowych i obserwacjach z wojsk bolszewickich: mogą się one Panu przydać. Gruntem jest niespodzianka, której nie wytrzymują, a wobec tego, że stojąc tuż przed nimi niespodzianki w ścisłym tego słowa znaczeniu zrobić nie można, trzeba szukać tego elementu w szybkości nadzwyczajnej i obejściach. Zdaniem moim, to jest grunt i zasada, a do tego trzeba dobierać specjalne jednostki do tego zdatne. U Pana na przykład do takiej pracy uważałbym za najzdatniejszą 9 dywizję i gdybym na miejscu Pana prowadził operację, rzuciłbym ją na Rzeczycę obchodząc kolej od południa. W całej akcji Pana szło by o to, by wyglądało to jako pogrom ze stratą większej ilości jeńców i materiału, co, zdaje mi się, nie jest niemożliwe, gdy się ich odetnie od Rzeczycy i werżnie pomiędzy Berezynę a Dniepr.
Tutejsze moje doświadczenia dają obraz taki – piechota ich jest bardzo zła, zniechęcona i czuła na naszą agitację. Niebezpieczeństwem głównym są pociągi pancerne, gdzieniegdzie obsługiwane przez Niemców i Chińczyków. Lecz i te są czułe na obejścia. Gdyby u Pana zdążono przy obejściu wysadzić jakiś mostek przed Rzeczycą, obiekt nieprędki do naprawienia, straciliby z pewnością animusz do walki.
Żytomierz, 4 maja
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Chłopi
od 16 sierpnia do 25 sierpnia włącznie strajk chłopski.
W tym czasie wszyscy chłopi w Polsce, z wyłączeniem Pomorza, Wileńszczyzny, Wołynia, Małopolski Wschodniej i Śląska Górnego, winni nic nie kupować ani nie sprzedawać. Nie wyjeżdżać do miast, pracować tylko przy koniecznych pracach na swych gospodarstwach.
Wzywamy Was, chłopi, do wykonania naszego wezwania. Bądźcie solidarni. Uświadamiajcie drugich, pouczajcie należycie „łamistrajków”. Zwracajcie się o współpracę i pomoc do innych warstw społecznych, a szczególnie do robotników.
[…]
Strajk ten nie jest wymierzony przeciwko jakiejkolwiek innej warstwie społecznej, nie ma na celu wygłodzenia miast, ale jest manifestem za koniecznością likwidacji systemu sanacyjnego w Polsce i przywróceniem obywatelowi praw mu przynależnych i do życia koniecznych.
Żądaliśmy w naszych uchwałach i rezolucjach na świętach ludowych, rocznicach Czynu Chłopskiego, zgromadzeniach i manifestacjach zlikwidowania „sprawy brzeskiej” i przywrócenia pełnych praw dla wszystkich byłych więźniów brzeskich z Wincentym Witosem na czele.
Zmiany w konstytucji i ordynacji wyborczej do ciał parlamentarnych i samorządowych.
Rozwiązania Sejmu i Senatu oraz samorządu.
Ustroju demokratycznego dla Polski i nowych, uczciwych wyborów do instytucji życia państwowego i samorządowego.
Likwidacji dyktatorsko-biurokratycznego systemu rządów.
Powołania rządu zaufania szerokich mas obywatelskich.
Sprawiedliwości w sądach.
Zmiany polityki zagranicznej.
Armii przygotowanej do obrony kraju i cieszącej się szacunkiem wszystkich obywateli.
Opłacalność produkcji rolniczej i godziwego wynagrodzenia za pracę.
Sprawiedliwego podziału dóbr społecznych. Prawa, chleba i pracy dla wszystkich.
Uchwały, rezolucje, telegramy, doręczone p. Prezydentowi jak i gen. Rydzowi Śmigłemu w Nowosielcach, nie tylko nie zostały wykonane, ale nawet odpowiedzi na takowe nie uzyskaliśmy.
W zamian za to mandaty karne, lochy więzienne, konfiskaty, pacyfikacje, a w szczególności nędza i niedostatek są naszymi stałymi towarzyszami.
Pomni naszej wielkiej odpowiedzialności za teraźniejszość i przyszłość Polski, świadomi ciężkiego położenia kraju, niezdolni dłużej i w drodze uchwał i rezolucji domagać się bezskutecznie spełnienia stawianych postulatów, pragniemy w drodze manifestacyjnego strajku chłopskiego wywalczyć sobie dla nich posłuch.
Nasz nowy czyn chłopski, ten nasz 10-dniowy strajk chłopski, musi być początkiem do przywrócenia chłopu w Polsce praw do życia, współgospodarza, a krajowi ładu, porządku i bezpieczeństwa.
Warszawa, ok. 14 sierpnia
Pisma ulotne stronnictw ludowych w Polsce 1895–1939, zebrali i opracowali Stanisław Kowalczyk, Aleksander Łuczak, Kraków 1971.
Od wczesnego rana ku siedzibie Naczelnego Wodza ciągną tłumy mieszkańców stolicy i delegacje z całej Polski. Gmach GISZ-u [Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych] udekorowano flagami i girlandami z zieleni. Nad portalem głównego pawilonu umieszczono pod orłem portret Marszałka Śmigłego-Rydza pośród biało-czerwonych flag i girland świerkowych. Na maszt sztandarowy wciągnięto chorągiew państwową. Jedno z okien w tym pawilonie – okno pokoju, w którym pracuje Wódz Naczelny – obrzeżono girlandą biało-czerwonych wstęg i zielenią, tworząc wielki prostokąt na tle białych ścian GISZ. Przed pawilonem zatrzymuje się publiczność. Do GISZ-u przybywają delegacje organizacji społecznych i stowarzyszeń pracowniczych oraz delegacje związków byłych wojskowych. Delegaci wpisują się do ksiąg audiencjonalnych, wyłożonych w auli gmachu. Przed kwaterą Marszałka Śmigłego-Rydza przy ul. Klonowej gromadzą się tłumy mieszkańców stolicy. […] Tłumy gęstnieją z godziny na godzinę. Przybywają delegacje chłopskie z Łowickiego w strojach regionalnych, młodzież Związku Strzeleckiego i młodzież szkolna. […] Wpisują się do ksiąg wyłożonych w kwaterze Marszałka.
Warszawa, ok. 19 marca
„Gazeta Polska”, 19 marca 1938, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Obywatele!
Wracacie do Polski, która zawsze była Waszą najdroższą Ojczyzną i nigdy o Was nie zapomniała. Z dumą patrzyliśmy na hart i nieugiętą wolę, z jaką manifestowaliście Waszą niewzruszoną polskość. Dziś serce całego narodu jest przy Was pełne czci dla Waszego patriotyzmu. Żołnierz polski przychodzi do Was jako herold nowej epoki, jako przedstawiciel siły i majestatu Rzeczpospolitej i jako gwarant przyszłego spokojnego i godnego życia.
Warszawa, 2 października
„Dziennik Polski”, Cieszyn, 4 października 1938.
Ludność stolicy już od wczesnego ranka zaczyna się gromadzić wzdłuż trasy defilady prowadzącej od Belwederu, Alejami Ujazdowskimi, Krakowskim Przedmieściem do placu Zamkowego. Wszystkie ulice udekorowane są flagami państwowymi, w oknach portrety Pana Prezydenta Rzeczpospolitej i Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza. [...]
Dźwięki orkiestry i dobiegające od strony Belwederu okrzyki: „Niech żyją!” — sygnalizują zbliżanie się pierwszych oddziałów. [...] I oto dźwięki orkiestry przygłusza twardy, głuchy łomot, jakby taranem uderzał kto o ziemię — idzie kolumna w szyku ósemkowym, twardym krokiem żołnierskim, aż dudni asfalt uliczny, aż drżą szyby w okolicznych domach. Idzie piechota, królowa broni. [...]
Oczy wszystkich kierują się ku górze. Lecą eskadry samolotów, wygrywając na motorach pieśń najpiękniejszą, pieśń polskich skrzydeł. Jeden za drugim lecą klucze samolotów, tłum na dole wiwatuje, bije brawa, podrzuca do góry kapelusze.
Warszawa, 3 maja
„Kurier Poranny” nr 122, z 4 maja 1939.
Jestem szczęśliwy mogąc podać do wiadomości całej Polski wieść, iż dyrektywa Wodza Naczelnego i jego życzenie zostały w pełni wykonane.
Dzięki serdecznemu przyjęciu przez całe społeczeństwo polskie apelu Pana Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, dzięki serdecznej i ofiarnej pomocy całej prasy polskiej bez różnicy przekonań politycznych, dzięki wysoce obywatelskiemu stanowisku Polskiego Radia, dzięki wybitnie ofiarnej pracy panów prezesów okręgów wojewódzkich i obwodów powiatowych LOPP jako komisarzy wojewódzkich i powiatowych Pożyczki Obrony Przeciwlotniczej, pracy realizacyjnej organizacji, kas, aż do kas gminnych włącznie i placówek subskrypcyjnych, dzięki wybitnie serdecznej pomocy szeregu zrzeszeń, związków i organizacji świata pracy i młodzieży, ogólna suma, która dokona rozbudowy lotnictwa polskiego i wzmocnienia artylerii przeciwlotniczej, przekroczyła 400 milionów złotych [...]. Wódz Naczelny nakazał mi ogłosić społeczeństwu polskiemu swoje najwyższe zadowolenie i serdeczne uznanie.
Warszawa, 28 czerwca
„Kurier Poranny” nr 176, z 28 czerwca 1939.
Z trudem dobijamy się na nasze miejsce na Błoniach. Stoimy wszyscy w formie olbrzymiego prostokąta. Na wprost od Oleandrów ołtarz, obok niego las pocztów sztandarowych, chyba ponad 2000. Przed ołtarzem mównica, a przed nią podium, gdzie zasiądzie Marszałek [Edward Rydz-Śmigły]. Przy dochodzeniu na nasze miejsce (5 pułk piechoty Legionów) ścisk olbrzymi, nie sposób się dopchać. Piekielne gorąco (ponad 36°) [...]. Kobiety mdleją w tym ścisku i gorącu, niejednego ze starych legionistów cucą także.
Kraków, 6 sierpnia
Stefan Rowecki, Wspomnienia i notatki autobiograficzne 1906–1939, Warszawa 1988.
Gdy w czasach dzisiejszych słowa pokój i wojna na przemian są na ustach świata — to my stwierdzamy: cenimy i szanujemy pokój tak jak inne narody, ale nie ma takiej mocy, która by nas przekonała, że pokój to jest takie słowo, które dla jednych oznacza brać, a dla drugich dawać. Nie żywimy w stosunku do nikogo agresywnych zamiarów, co jest chyba jasnym i nie ulega wątpliwości, tak samo jak nie ulega wątpliwości, że przeciwstawimy się wszystkimi środkami, bez reszty, każdej próbie bezpośredniego lub pośredniego naruszenia interesów, praw i godności naszego państwa.
Kraków, 6 sierpnia
„Ilustrowany Kurier Codzienny” nr 217, z 8 sierpnia 1939.
Żołnierze, Niemiec — odwieczny nasz wróg — napadł dnia 1 września 1939 roku na Rzeczpospolitą, naruszając całą naszą granicę.
Nadszedł czas wypełniania naszego żołnierskiego obowiązku.
Żołnierze. Walczycie o istnienie i przyszłość Polski.
Za każdy krok zrobiony w Polsce musi wróg drogo zapłacić swoją krwią.
Każdy z nas, ufny w słuszność naszej sprawy i sprawiedliwość, musi zdobyć się na najwyższy wysiłek, by jak najtwardziej wypełnić rozkaz obowiązku i honoru. Bez względu na długotrwałość wojny i poniesione ofiary, ostateczne zwycięstwo będzie należało do nas i do naszych sprzymierzeńców.
Warszawa, 1 września
Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródeł, oprac. Mieczysław Cieplewicz, Warszawa 1968.
Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami — bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii.
Kosów, woj. stanisławowskie, 17 września
Prawdziwa historia Polaków. Ilustrowane wypisy źródłowe 1939–1945, t. 1, opr. Dariusz Baliszewski, Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 1999.
Około godziny 18.00 ruszyliśmy i my w stronę mostu [...]. Tymczasem zapadła noc, w znacznej ciżbie jedni płakali i modlili się, inni klęli i pomstowali na wszystko i wszystkich. Były wypadki samobójstw. Ten i ów schylił się i schował ukradkiem grudkę ziemi do kieszeni. Patos tych scen był nie do opisania. [...]
Upokorzeni i z goryczą piołunu w ustach, jechaliśmy teraz przez terytorium Rumunii. W ulewny deszcz przez Starożyniec dotarliśmy o 2.00 do Czerniowiec. Miasto było zawalone uchodźcami. Pojechaliśmy do naszego konsulatu [...]. Tam dopiero dowiedziałem się, że granicę Polski przekroczył też Śmigły, co w ówczesnym położeniu, gdy biły się jeszcze poszczególne jednostki i przy panujących wtedy nastrojach — zrobiło straszne wrażenie.
Kuty–Czerniowce, 17/18 września
Paweł Starzeński, Trzy lata z Beckiem, Warszawa 1991.
Marszałek Śmigły jest ogarnięty pesymizmem. Rumuni utrudniają nam egzystencję i pracę bardziej, niż wymagałaby tego ścisła neutralność. Rozdzielają nas. Pan Prezydent Rzeczpospolitej ma być umieszczony koło Bacău, rząd w Slănic, a Pan Marszałek wywieziony będzie do Craiovej, obok granicy bułgarskiej. Urzędnicy będą rozrzuceni w terenie, wojsko internowane, sprzęt zabrany.
Lepiej byłoby ewakuować się na Węgry.
Rumunia, Czerniowce, 18 września
Eugeniusz Kwiatkowski, Dziennik. Lipiec 1939 – sierpień 1940, oprac. Marian Marek Drozdowski, Rzeszów 2003.